Trening skokowy
Trening: Skokowy
Na co: Prędkość
Konie: Havok, *Sparrow's Owen, Octavia, Luna, Savoir Vivre
Jeźdźcy: Detalli (ja), Khaleah, Mati, Vicky, Melody
Po południu zebraliśmy konie z padoku, by dokładnie je wyszczotkować i przygotować do jazdy. Khaleah ponownie dostała Octavię, ze względu na miękkie chody i przyjemne dla jeźdźca wybicie podczas skoku, Mati wziął trochę rozbrykaną dziś Lunę, Melody, ku jej uciesze, dostała Owena, Vicky przydzieliłam Strykera a sama zabrałam Havoka. Koń nie przejmował się tym, co przy nim robiłam. Tak zwane "róbta co chceca", a on tylko stał i czekał aż zakończę pielęgnację.
Gdy wszyscy byli już gotowi ruszyliśmy na maneż, ostatni raz poprawiając popręgi i wskakując w siodła. Rozgrzewka zajęła nam trzydzieści minut, to w stępie to w kłusie, czasem podrzucając jedno krążenie galopem i robiąc wolty, półwolty i inne by konie się rozprężyły.
- To wjeżdżam. - Oznajmiłam i skierowałam konia do duży trawiasty "padoko maneż", gdzie w dużych odległościach były porozstawiane przeszkody.
Havok nie był typem konia "HEEEEEEEEEEEEEJA I DO PRZODU", ale można było mu bez problemu nażucić dowolne tempo, o ile nie był do długotrwały, ślimaczy galop. Dodałam porządnie łydkę i koń ruszył żwawo do pierwszej przeszkody, którą pokonał długim susem, nie starał się jednak podciągnąć nog, co niezbyt mi się spodobało. Po lądowaniu od razu dodałam łydki, by trzymał duże tempo i jak najszybciej przegalopował na równoległy bok maneżu, na którym czekała nas mała stacjonatka. Siłą rozpędu pofrunął do góry jakby skakał N, chociaż ustawiliśmy na L. Mocny galop po przekątnej, by na środku delikatnie zwolnić przed podwójną ciągłą. Do ostatniej przeszkody zrobiliśmy duże półkole w bardzo krótkim czasie, cały czas popędzałam karego. Skoczył, ładnie, wysoko i schował nogi przed siebie.
- Ciri, teraz ty. - Uśmiechnęłam się do dziewczynki, która wesoło wjechała na Octavi na maneż.
Khaleah dobrze radziła sobie z koniem, od razu podporządkowała sobie klacz i narzuciła jej bardzo szybkie tempo, w którym zaczęły pokonywać trasę. Octi za pierwszym razem, zapewne zmylona rozpędem, skoczyła za wcześnie, przeleciała co prawda nad przeszkodą jak torpeda, ale wybiła się za nisko i trąciła drąg kopytem. Dziewczyna od tej pory bardziej pilnowała klacz i instynktownie trochę zwalniała przed przeszkodą, by Ctavia nie zapędzała się za szybko. Zwolniła także tempa przy podwójnej ciągłej, która nie sprawiła im problemu a potem już tylko po półkolu jak najszybciej, by znów przelecieć nad przeszkodą, tym razem wybiła się wyżej i ładnie schowała nogi.
Następna była Vicky z szarpiącym się Savoirem, bardzo chciał już zacząć ten trening i nie rozumiał, czemu jego jeździec tak się powstrzymywał. Gdy tylko Vicky dodała mu delikatnie łydkę, on, jakby kopnięty conajmniej przed tyranozaura ruszył z ogromną prędkością, wręcz szarżując na przeszkodę. Takie tempo nie przeszkodziło mu jednak w ładnym jej pokonaniu czy słuchanie się jeźdźca, dobrze mu się pracowało przy tej prędkości, dlatego dopiero po szarpaninie z dziewczyną zwolnił trochę przed podwójną ciągłą, na której omal nie wpadł w drugą przeszkodę szeregu. Na dużym półkolu do ostatniej przeszkody dziewczyna go puściła a ten radośnie dogalopował najszybciej jak potrafił i wykonał najdłuższy skok, jaki kiedykolwiek widziałam. Zmachana Vicky wróciła na ślad.
Melody wjechała pewna siebie i szczęśliwa na Owenie, który także aż się wyrywał do przeszkody i podobnie jak Stryker, choć trochę łagoniej, zareagował na łydkę blondynki. Ruszył bardzo szybko, ale w przeciwieństwie do poprzednika nie przeszkadzało mu zwolnienie na podwójnej ciągłęj i osiągnął podobną prędkość do niego na półkolu. Bardzo ładnie podciągał nogi i, choć nie musiał wcale aż tak wysoko skakać, z chęcią to robił.
Ostatni był Mati z Luną, która, choć pracowała z chłopakiem chętnie, musiała się jakoś wyszaleć od buzującej energii. Chłopak zrobił z nią więc dwa kółka galopem wokół przeszkód, po czym zaczął przejazd. Klacz trochę rwała do przodu na siłę, ale Mati powstrzymywał ją od niezbyt mądrych posunięć i nakierowywał na przeszkody, które ona całkiem zgrabnie pokonywała. Na przekątnej na szeregu zwolniła bez większych ceregieli, ale gdy przyszło potem przyśpieszyć... Nie byłam pewna czy mój brat ciotecny utrzyma się w siodle. Na całe szczęście został na grzbiecie konia i dokończył przejazd ostatnim, pieknym i wysokim skokiem.
Po zakończeniu treningu i rozstępowaniu koni odprowadziliśmy je do stajni, a sami stwierdziliśmy, że zostało dostatecznie dużo czasu, by dać nura do basenu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz