Trening
skokowy
Koń: Rouge One, Parabellum, Glitter N’Gold, Kiling
Joke, Eithne, Cayenne, Annihilus, Ballylou
Jeździec: Ja (Detalli), Blaze, Mati, Mackenzie,
Melody, Eretria, Dimitri, Veronica
Na co: Wysokość przeszkód
Spałam
sobie smacznie, gdy nagle z super miłego snu obudził mnie całus, w czoło,
policzek, szyję. Uśmiechnęłam się delikatnie i zachichotałam, jednocześnie
odpychając napastnika.
-
Chcę spać – wymruczałam, a gdy tylko znowu się zbliżył, przyłożyłam mu rękę do
twarzy i rozbawiona odwróciłam w prawo. – Chcę spać.
-
Nie ma lekko. Spóźnimy się na trening – powiedział i z zaskoczenia zaczął mnie
łaskotać po nogach.
Zerwałam
się natychmiast, piorunując go morderczym wzrokiem, jednocześnie próbując się z
całej siły nie zaśmiać. Chwyciłam pierwszą lepszą poduszkę i uderzyłam go przez
głowę.
-
To bolało.
-
Trzeba było mnie nie budzić, Zegarku. – Posłałam mu najbardziej czarujący
uśmiech, na jaki tylko było mnie stać.
Oczywiście,
że musiało mi się za to oberwać, zanim zdążyłam uciec do łazienki, a on już
mnie złapał na kolejną porcję łaskotek. Dobrze, że pracownicy mieli swoje
domki, bo inaczej wszystkich bym pobudziła moim piskiem. W geście obronnym,
między krzyczeniem „błagam zostaw” i chichraniem się na cały głos, chwyciłam
puchatego chapcia-króliczka i zaczełam go tym obkładać tak długo, dopóki mnie
nie puścił. Wtedy mogłam już w spokoju uciec do łazienki i zająć się porannym
szykowaniem. Dopiero po tej pobudce zdałam sobie sprawę, że jest trening.
Otworzyłam
drzwi po kilku minutach ze szczoteczką w zębach.
-
Kochanie, rzuć mi bryczesy! I resztę ciuchów jak możesz! – krzyknęłam, gdy ten
akurat wyjmował ubrania dla siebie.
-
Mhm, jak coś chcesz to kochanie! – zaśmiał się, ale sięgnął po jakieś pierwsze
lepsze ubrania. Już się nawet nie wykłócałam, że biała bluzka wcale nie pasuje
do czarnego biustonosza…
Po
przepychaniu się do lusterka, a następnie wzajemnym wywalaniu się z łazienki,
po jakiś trzydziestu minutach byliśmy gotowi żeby zejść na dół, zjeść coś i
wypić świeżą kawusię… Której zapach już rozchodził się po kuchni i połączonym z
nią salonem.
-
Eretira… Mogłaś od razu powiedzieć, że zamiana zamków i tak nic nie da… -
westchnęłam, widząc dziewczyną, która uśmiechała się do nas w niepokojący
sposób, wychylając się znad kupka parującego napoju.
Szybko
podeszła do mnie i podała mi jeden. Zaraz potem wysunęła rękę z drugą kawą w
stronę Blaze’a i zabrała ją szybko, ciesząc się drażnieniem z nim. Mrucząc coś
pod nosem przeszła jeszcze za jego plecami, wodząc paznokciem wzdłuż jego
ramion.
-
Oj kochany. Ona i tak cię zostawi – zaśmiała się i popatrzyła na mnie
wyczekująco, jakby nigdy nic. – To kiedy Loki wraca.
-
Eretria! – skarciłam ją, ale naprawdę ciężko było się nie zaśmiać widząc minę teleportera.
– Jestem z tym oto i tutaj panem. Tak ciężko się pogodzić?
-
Wreszcie mnie rozumiesz! Naprawdę nie wiem jak możesz z nim być.
Pokręciła
głową z dezaprobatą i jeszcze raz podsunęła Blaze’owi kubek, licząc, że uda się
jej jeszcze trochę poigrać.
-
Naprawdę sądzisz, że wypiję cokolwiek od ciebie?
-
A co, boisz się, że coś ci dolałam? – uśmiechnęła się czarująco.
-
To akurat najmniejszy problem.
Eretria
chwilę patrzyła na niego, później na mnie, znów na niego i wreszcie na mnie, z teatralnie
przesadzoną, obrażoną reakcją.
-
Powiedziałaś mu?!
-
Wybacz kochana, nie spieszy mi się go wyrzucać.
Uśmiechnęłam
się, stanęłam na palcach i cofnęłam Blaze’a w policzek, który od razu objął
mnie w talii ramieniem i bardzo dorośle pokazał Eretrii język. Po tych
porannych przekomarzaniach, małym śniadaniu, żeby za bardzo nie obciążyć
żołądka, i kawie ruszyliśmy do stajni.
A
tam stała już zwarta i gotowa Veronica.
-
Parabellum wyczyszczony, ubrany, możemy iśc na rozgrzewkę, żeby nie ryzykować
jej z innymi końmi? – zapytała z wielkim uśmiechem, prezentując lśniącego
konia. Oczywiście jak to zwykle w jej przypadku bywało z o wiele za dużą
pewnością siebie.
-
Emmm… Ver, nie dawałam ci konia. – Nie chciało mi się wykłócać, a ogier stał
ubrany i nikogo nie zabił. – Ale to kawał dobrej roboty, więc bierz go.
Tylko
kiwnęła głową i wyszła.
-
Zarozumiała… - syknęła Eretria, nie przepadała za nową zawodniczką.
-
I kto to mówi – skomentował cicho Blaze, tyrpiąc dziewczynę w bok łokciem.
Po
chwili zeszła się cała reszta i mogliśmy zająć się końmi. Wzięłam moją cudowną
Killing Joke, która, jak tylko mnie zobaczyła, od razu przyjaźnie zarżała. Była
w bardzo dobrym humorze i miałam zamiar to wykorzystać, ale najpierw
pieszczochy. Eretria i Rouge One były oczywistą oczywistością, dlatego
dziewczyna, nawet nie pytając, zaczęła czyścić naszą izabelkę. Blaze dostał
Annihilusa, który tego dnia nie był w najłagodniejszym nastroju, ale teleporter
radził sobie z nim bez problemów. Mati wziął Cayenne, wiedziałam, że nie
zniszczy tak fantastycznej klaczy. Ballylou trafił się Mackenzie, która nie
kryła zachwytu, kochała tego wielkiego, gniadego hanowera. Melody dostała
Glitter N’Golda, z czego była równie zadowolona, jak Micky z Bally’ego. Dimitriemu
została Eithne, ale mężczyzna lubił tę klacz, więc nie marudził i wziął się za
czyszczenie.
Kiedy
Parabellum był w środku rozgrzewki, my zaczęliśmy dołączać. Na początku kilka
kółek stępa dla rozluźnienia z kilkoma zmianami kierunku i woltami. Następnie w
kłusie to samo. Chwila zagalopowania i robienie coraz ciaśniejszych wolt, znowu
kłus, podczas którego konie przeszły sobie przez rozłożone przez Betty drągi,
na koniec stęp dla kolejnego rozluźnienia i byliśmy gotowi zaczynać.
Elizabeth
ustawiła przeszkody na klasę P1, w której mieliśmy wypróbować naszego pięknego
Glittera. Konik był jak zawsze rozbudzony i chętny do pracy, oraz spełniania
wszystkich zachcianek swego jeźdźca. Melody delikatnie dodała łydkę, a konik
zagalopował. Galopował płynnie i nie za szybko, tak jak preferował. Ruszyli na
pierwszą przeszkodę – okser. Konik grzecznie skoczył, gdy dziewczyna docisnęła
łydkę. Po wylądowaniu wzięli obszerny zakręt na podwójną ciągłą i oczywiście,
ten mały grubasek chciał zwolnić. Melody mu jednak nie dała i pogoniła go
łydką, z całej siły go nimi obejmując, by nie stracił rytmu po lądowaniu.
Dzięki temu konik śpiewająco pokonał po sobie dwie przeszkody. Po wylądowaniu z
drugiej zakręcili na krzyżaka. Glitter nie
byłby sobą, gdyby sobie czegoś nie próbował ułatwić, od niechcenia nie podniósł
zbyt mocno nóg, przez co zrzucił poprzeczkę. Cały Glitter. Przy double barze
Melody przypilnowała konika i tak go pogoniła, że śmiało by tym susem Nkę
przeskoczył. Ostatni był prosty okres, na który także najechał i skoczył bez
problemu.
Betty
podniosła przeszkody do klasy N1, a na scenę wkroczyła Eithne z Dimitrim na
grzbiecie. Zarówno klacz jak i mężczyzna byli zmobilizowani, żeby przejechać
ten tor jak najlepiej. Dodatkowo na ich korzyść wpływał fakt, że świetnie się
rozumieli. Dimitri narzucił jej dość mocne tempo, a klacz bez problemu je
utrzymywała, dobrze się w nim czując. Pierwszy okser przeskoczyła
perfeksycjnie, wysoko unosząc nogi. Para mocno ścięła zakręt, by mieć jak
najlepszy czas, przez co niemal od razu znaleźli się przed przeszkodą. Klaczy
to nie zdekoncentrowało i oddała skok, a zaraz po nim następny, trzymając równe
tempo na ciągłej. Na krzyżaku klacz skoczyła, jak miała w zwyczaju, o wiele
wyżej niż trzeba było, mogłaby śmiało puścić nogi, a i tak by nie zrzuciła. Na
double bara ścieli zakręt jednak za bardzo i młoda, niedoświadczona karosza się
wycofała. Dimitri wiedział, że to bardziej jego błąd, niż konia, dlatego nie
upominał klaczy, zrobił woltę i najechał równo, dzięki czemu ta śmiało oddała
skok. Ostatnia przeszkoda wyszła im dobrze, Eithne uwielbiała skakać oksery.
Na
niezmienioną trasę wjechali Blaze i Annihilus. Koń był niezbyt zadowolony, że
ktoś go tego dnia zmusza do treningów, ale tereporter niewiele sobie robił z
jego buntów i przy każdej próbie nieposłuszeństwa – sprowadzał konia na ziemię.
Oczywiście że przy zagalopowaniu wywalił nogami do tyłu i ruszył dziko, ale jak
Blaze go skręcił i kazał robić coraz ciaśniejsze wolty, trzymając go mocno na
kontakcie, to koń trochę odpuścił. Pierwszą przeszkodę skoczył bardzo dobrze,
wysoko, wybijając się idealnie. Niestety na skręcie wyrwał się Blaze’owi, nim
ten zdążył zareagować. Pierwszą przeszkodę z ciągłej przeskoczyli dobrze, ale
że Annihilus wpadł w jakieś dzikie tempo, strącił drąga z drugiej przeszkody.
Blaze po tym złapał go jeszcze mocniej i pogonił na krzyżaka, po którym już koń
nie odważył się buntować i grzecznie jechał dalej, najpierw na double barre,
później ostatniego oksera. Obydwie przeszkody skoczył mocno, wysoko i
bezbłędnie.
Betty
podniosła przeszkody do klasy C1 i Mati wraz z Cayenne mógł śmiało wjechać.
Klacz była fenomenalna, w fantastycznej formie, czujna, godowa do pracy. Lekka
łydka wystarczyła, żeby ruszyła śmiałym, szybkim galopem prosto na pierwszy
okres, który pokonała bez problemu, z kilkucentymetrowym zapasem, chowając nogi
przed siebie. Po wylądowaniu zrobili bardzo ciasny, a mimo to płynny zakręt i
klacz wpadła na podwójną ciągła. Pokonała dwie stacjonaty na niej, ani na
chwilę nie tracąc płynności. Z postawionymi uszami zakręciła na kopertę
(przerobiona z krzyżaka), i oddała bezbłędnie skok. Ta czempionka była
niesamowicie przygotowana do skoków. Na double barre pojechała z taką pasją, że
aż jej się oczy świeciły w locie. A w ostatni okser włożyła tyle serca, że
przeskoczyłaby klasę wyżej. Mati nagrodził ją ogromną ilościa głaskania i
klepania po szyi, a klacz nie kryła radości.
Po
nich wjechała Mackenzie wraz z Ballylou. Oczywiście obydwoje chcieli pokazać,
że wcale nie są gorsi, a fakt że Micky i Mati co chwila się przekomarzają i
przyjacielsko rywalizują o to, kto jest lepszy, sprawił, że dziewczyna chciała
zaprezentować się jeszcze lepiej. Bally czuł tę motywację, co jeszcze bardziej
go napędzało, już i tak chętnego do skoków. Ruszyli na pierwszą przeszkodę
szybko, Lou bardzo mocno galopował, z łatwością utrzymując mocno narzucone
tempo. Do pierwszej przeszkody wybił się szybko, z siłą i poleciał wysoko,
pięknie chowając nogi przed siebie. Bardzo ścieli zakręt, jednak to nie
przeszkodziło im w złapaniu dobrego rytmu na ciągłej, na której koń naprawdę
się popisał, skacząc dwie stacjonaty z dużym zapasem. Wzięli ciasny zakręt na
kopertę i dziewczyna pogoniła, gotowego na to, Ballylou, który skoczył z bardzo
dużej odległości, a i tak nie zrzucił przeszkody, leciał niesamowicie, jak
torpeda. Z radością zagalopowali na
double barre, chyba nie trzeba mówić jak dobrze im wyszło. Gdy Bally cieszył
się ze skoków, wychodziły mu one najlepiej, teraz wręcz latał ze szczęścia, co
zaprezentował na ostatnim okserze. Niesamowity koń. A Micky musiała to
zakończyć oczywiście wysunięciem języka w stronę Matiego, który tylko pociągnął
dolną powiekę, robiąc okropną minę i zaśmiał się, by zaraz podjechac do dziewczyny
i przybić jej piątkę.
Ostatni
na tej wysokości skakał Parabellum z Veronicą na grzbiecie. Jak dwa poprzednie
rumaki, i srokaty był wyjątkowo zmobilizowany do pokonania tego toru jak
najlepiej. Veronica wiedziała jak to wykorzystać, pewnie dodała łydkę i koń
ruszył. Zanim jednak najechali na przeszkodę, dziewczyna wymusiła na koniu
kilka wolt w jedną i drugą stronę. Jak widać ogier chciał jej się wyrwać i sam
zarządzać całym przejazdem. Dziewczyna szybko stłamsiła w nim tę ochotę i
pokazała, że mają być ekipą. Już bardziej ogarnięty Parabellum ruszył na oksera
miarowym, dobrym tempem i skoczył go z łatwością. Para wykonała ładny, mocno
ściśnięty zakręt, by jak najszybciej znaleźć się na podwójnej ciągłej. Koń bez
problemu wyrobił się ze skokiem i utrzymał idealne tempo miedzy stacjonatami,
dzięki czemu kolejny skok także oddał bez problemu. Koperta nie sprawiła im
problemu, koń pewnie schował nogi i frunął dumnie. Double barre ani okser nie
były dla niego trudne, na obydwa wybił się mocno, słuchając Veronici, w którym
dokładnie momencie. Poleciał wysoko i chował nogi, mając jednocześnie duży
zapas. To był świetny popis.
Czas
jednak przyszedł na podwyższenie przeszkód. I to bardzo mocno. Dwie ostatnie
turbo klacze skakały CS. Pierwsza ruszyłam ja z niesamowitą Killing Joke. Moja
klacz maszyna radośnie popatrzyła na tor przeszkód i zarżała w jego stronę z
postawionymi uszami, bardzo chciała już ruszyć. Poklepałam ją po szyi i dodałam
łydkę, by poczuć jej turbo napęd w kopytach. Uwielbiała zabójczo szybkie
przejazdy, tak jak Paranoic Smile. Ruszyła z całym sił na oksera, mierząc
prosto w jego środek i skoczyła tak, jakby od tego jej życie zależało. Z całych
sił podciągnęła nogi i leciała z zapasem. Od razu po wylądowaniu wzięłyśmy
ciasny zakręt na podwójną ciągłą, trochę ją przystopowałam, żeby nie wykonała
za długiego skoku. Ona bardzo dobrze wyczuła tor i z łatwością poradziła sobie
na obydwu stacjonatach. Po chwili czekał nas kolejny ciasny zakręt i ruszenie z
całych sił na kopertę. Klacz wyskoczyła mocno i pewnie, nie bojąc się ani
trochę. Na double barze skoczyła trochę niżej, ale mimo to nie zrzuciła i
ładnie prześlizgnęła się nad przeszkodą. Został ostatni okser, na który ją
jeszcze bardziej pogoniłam, by wykonała mocny, wysoki skok. I tak się stało,
klacz poleciała z całego serca i miłości do tego sportu.
Ostatnia
była nasza nowa koleżanka Rouge One z Eretrią na grzbiecie. Dziewczyny ruszyły
na pierwszą przeszkodę, a izabelka skoczyła ją z postawionymi uszami, ani na
chwilę się nie wahając, chciała ćwiczyć i pokazywała to całą sobą. Zrobiły w
miarę obszerny, wygodny dla konia zakręt, po którym klacz z łatwością wpadła
rytmicznie na podwójną ciągłą, skacząc dwie stacjonaty bezbłędnie. Kolejny
obszerny zakręt na kopertą, nad którą klacz przeleciała z zapasem, mocno
podciągając nogi. Słuchając się jeźdźca zakręciła tym razem trochę ostrzej na
double barre, którego dobrze wyczuła i zrobiła między drągami niezły zapas.
Ostatni okser także przejechała bezbłędnie.
Po
treningu rozstępowaliśmy konie i zaprowadziliśmy na padoki, a sami ruszyliśmy
do kolejnych zajęć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz